Twitter

Jak się w Polsce prowadzi biznes?

środa, 18 maja 2011

Artykuł ukazał się w Gazecie Wyborczej 17 maja 2011

Jak się w Polsce prowadzi biznes?

Mimo uchwalenia ostatnio ustawy o deregulacji, która m.in. zastąpiła uciążliwe zaświadczenia oświadczeniami, mimo prac sejmowej komisji Przyjazne Państwo, mimo zapowiedzi kolejnych rządów ułatwień dla biznesu, nadal warunki prowadzenia w Polsce działalności gospodarczej należą do najtrudniejszych w Europie.

Od czasu uchwalenia ustawy o swobodzie działalności gospodarczej w 2004 roku i obniżenia podatku CIT i PIT od działalności gospodarczej oraz niewielkiego obniżenia składki rentowej w części płaconej przez przedsiebiorców, ułatwienia związane z prowadzeniem działalności gospodarczej są wyrywkowe, a w wielu obszarach jest gorzej, niż było.

Przede wszystkim dlatego, że tworzone prawo jest chaotyczne, a zmiany częste, szybkie i nieprzewidywalne, że wszystkie ryzyka przenosi się na przedsiębiorców, a stopień penalizacji działalności gospodarczej jest absurdalnie wysoki. Jeśli dodać do tego niesprawną administrację, sądownictwo, słaby poziom infrastruktury (drogowej, kolejowej, informatycznej) i brak konsekwencji w realizacji programów i obietnic – powstaje pesymistyczny obraz ogromu barier, z którymi boryka się codziennie 900 tysięcy pracodawców i 800 tysięcy osób prowadzących samodzielną działalność gospodarczą, ale ich skutki odczuwamy wszyscy! Te bariery osłabiają konkurencyjność polskiej gospodarki, która już nie będzie, jak wcześniej, kompensowana niskimi kosztami pracy, bo te szybko rosną i wyprzedzają w wielu sektorach wydajność pracy.

Roczne koszty administracyjne, które ponoszą przedsiębiorstwa, wynoszą ponad 70 mld zł. To blisko 50 procent ich wydatków na inwestycje. Gdyby zmniejszyć te koszty o połowę, to zysk przedsiębiorstw wzrósłby o 35 mld zł, co oznaczałoby większe wpływy do budżetu o 7 mld złotych. Deficyt przyszłorocznego budżetu byłby o 1/5 mniejszy!

Polska za Białorusią

Nie dziwi więc fakt, że Bank Światowy, w najnowszym raporcie Doing Business 2011 sklasyfikował Polskę na 70. miejscu pod względem warunków prowadzenia działalności gospodarczej na ponad 180 badanych krajów. Polskę wyprzedziły takie kraje jak Namibia, Ghana oraz Białoruś. Najgorsze oceny otrzymaliśmy za procedury i czas potrzebny na uzyskiwanie pozwoleń na budowę, związane z płaceniem podatków i rozpoczynaniem działalności gospodarczej. W innym rankingu Banku Światowego, dotyczącym tylko płacenia podatków, uplasowaliśmy się na 121 pozycji, m.in. za Tanzanią i Gujaną.

W rankingu wolności gospodarczej Heritage Foundation zajęliśmy 68 miejsce wśród 179 państw i dopiero 31 wśród krajów europejskich. Na pocieszenie pozostaje fakt, że ostatnio stale poprawiamy naszą pozycje w tym zestawieniu.

Warto też odnotować, że w 2010 roku, w badaniu indeksu poziomu rozwoju społeczno-gospodarczego (UNDP Human Development Indeks), Polskę po raz pierwszy zaliczono do grupy krajów o najwyższym poziomie rozwoju. Podobnie wysoko, na 6 miejscu znaleźliśmy się w rankingu atrakcyjności inwestycyjnej A.T. Kearney`s Foreign Direct Investment Confidence Index (poprawa aż o 16 pozycji).

W rankingu konkurencyjności międzynarodowej World Economic Forum (WEF) Global Competitiveness Report Polskę umieszczono w grupie przejściowej krajów o najwyższej konkurencyjności. Z kolei w zestawieniu The IMD World Competitiveness Scoreboard nasz kraj wylądował w ubiegłym roku na 32 miejscu, ale spośród państw regionu ustępuje tylko Czechom (29 miejsce).

Złe prawo

Ułatwienie prowadzenia działalności gospodarczej miało być znakiem firmowym rządu Donalda Tuska. Jak jest każdy widzi. Próba wprowadzenia „jednego okienka” , gdzie szybko i bez zbędnych formalności można byłoby zarejestrować firmę okazała się porażką. Okienko niby działa, ale skorzystanie z niego jeszcze bardziej wydłuża rejestrację firmy. Ustawa deregulacyjna długo rodziła się w bólach, a kiedy już została przyjęta, to w wersji mocno okrojonej. Udało się też złagodzić kary za przestępstwa skarbowe nieumyślne lub o mniejszej społecznej szkodliwości. Wprowadzono e-faktury, wielowalutowość, obniżono kapitał zakładowy sp. z o.o, wprowadzono spółkę 24, e-sądy, .zrezygnowano ze ścigania z urzędu naruszeń art.585 ksh i kilkadziesiąt innych, większych i drobniejszych zmian. Ale to wszystko za mało. Polska nadal tonie w biurokratycznych pętlach. Dlaczego tak się dzieje? Dlatego, że w Polsce mamy do czynienia z inflacją prawa złej jakości, które utrudnia życie przedsiębiorcom. Proponowane zmiany, w duchu małych kroków, często hamują ludzką przedsiębiorczość i inicjatywę. Od firm wymagamy stałej poprawy jakości, produktów i usług „szytych na miarę”, segmentowania rynku, innowacyjności, czyli coraz lepszego zaspakajania potrzeb klientów. Dlaczego nie zacząć wymagać tego samego od administracji przygotowującej regulacje działalności gospodarczej i polityków, którzy za te regulacje odpowiadają? Mimo nakazu sporządzania rzetelnej oceny skutków regulacji, w przewadze ograniczają się one do sformułowania,. Iż budżet na zmianie ustawy nie ucierpi.

Od 1 maja 2004 roku zmieniono około 12 tysięcy przepisów podatkowych i uchwalono ponad 300 nowelizacji ustaw, z czego 40 w 2011 roku, ale w ich wyniku liczba barier podatkowych nie została ograniczona, a nawet uległa wydłużeniu.

Wprowadzono wprawdzie w ostatnich latach do polskiego prawa kilka ważnych instytucji jak urzędowe interpretacje czy zasadę niewykonalności decyzji podatkowej pierwszej instancji. W 2008 roku uchwalono również kilka rozwiązań korzystnych w podatku VAT, jak choćby ulga na złe długi. Pomijając fakt, że są to zmiany wycinkowe, to i tak z rozwiązań tych potrafią korzystać tylko i wyłącznie wykwalifikowani specjaliści, bo prawo podatkowe stało się całkowicie niezrozumiałe dla obywateli i przedsiębiorców. Więcej nawet, prawnicy nie specjalizujący się wyłącznie w podatkach, sędziowie czy księgowi nie potrafią się w tej dziedzinie rozeznać. Ustaw podatkowych nie da się już czytać. Stąd problemy w interpretacjach, zmienne linie orzecznicze, setki wyjaśnień i komentarzy.

Ale nawet tam gdzie mniej więcej możemy zinterpretować w sposób pewny zasady opodatkowania, trudno je uznać za sprzyjające przedsiębiorczości. Mamy opodatkowanie wielu świadczeń pozapłacowych, kalkulacja podstawy opodatkowania odbiega w istotny sposób od rzeczywistego (bilansowego) sposobu obliczania zysku, lista kosztów, które nie mogą być kosztem uzyskania przychodu ciągle liczy ponad 60 pozycji a VAT, mimo obowiązującej dyrektywy, nie jest w pełni neutralny. Państwo nie chce się rozliczyć z energetyką za bezprawnie pobraną akcyzę. Chodzi o 7 mld złotych.

W ustawodawstwie pracy niewiele się zmieniło. Pozytywnie oceniam nowelizacje związane z działaniami antykryzysowymi, szczególnie wydłużenie okresu rozliczeniowego do 12 miesięcy, ale rozwiązania są ważne tylko do końca 2011 roku. Tymczasem z najnowszych badań Lewiatana wynika, że 40 procent pracowników popiera stosowanie tego rozwiązania wskazując, że wydłużony okres rozliczeniowy daje zatrudnionym, m. in.: gwarancję zatrudnienia, zmniejsza obciążenia pracą i poprawia organizację pracy. Dobrze, że zmienia się na bardziej racjonalne regulacje dotyczące zatrudniania osób niepełnosprawnych, źle, że przy złej kondycji finansów publicznych wprowadzono kolejne święto i ograniczono wydatki Funduszu Pracy Droga do pozwolenia na budowę nie uległa skróceniu. Nadal bolączką jest przewlekłość i nieprzewidywalność procedur administracyjnych. Nie doczekaliśmy się zmiany ustawy o planowaniu przestrzennym, która miała skłonić władze samorządowe do uchwalania planów i w konsekwencji ułatwić realizacje inwestycji. Mimo e-sądu, postępowania sądowe dalej są przewlekłe. Liczne regulacje wchodzą w życie z dnia na dzień. Publikacja fundamentalnych ustaw w dzienniku ustaw odbywa się dzień, dwa przed wejściem w życie. Jak tu prowadzić działalność gospodarczą, skoro jej reguły zmieniają się jak w kalejdoskopie?

Brakuje perspektywy i priorytetów

Złe prawo ma jednak bardziej zasadniczą przyczynę: zbyt doraźne myślenie o państwie, o społeczeństwie i o gospodarce. Sprawy pilne i aktualne wypierają ważne i długofalowe. Kolejne rządy wytyczają na początku własne priorytety i, w oderwaniu od tego co zostało już dobrze zrobione lub zaplanowane przez poprzedników, proponują swoje recepty. Na dodatek potem tych priorytetów nie przestrzegają. Nie ma uzgodnionej wspólnej wizji celów, tego co jest kluczowe dla Polski i jej rozwoju. Jeśli już nawet taka wizja się pojawia, jest to wizja urzędników, którzy wszystko wiedzą lepiej, a każdą konsultację traktują jako nikomu niepotrzebne zło konieczne, które tylko opóźnia wdrażanie jedynie słusznych pomysłów legislacyjnych. I tak powstają właśnie kolejne buble legislacyjne, które szkodzą gospodarce (i budżetowi państwa), bo urzędnicy wiedzą swoje i nie słuchają praktyków czyli przedsiębiorców. Każdy dzień przynosi nowe przykłady. Tak zwana ustawa uzdrowiskowa przyniosła zakaz budowy masztów telekomunikacyjnych w strefie A uzdrowisk. Absurdalny zakaz, niespotykany w świecie. W projekcie ustawy o czystości w gminach, samorządy i politycy prowadzą do zapisów, które grożą zmonopolizowaniem gospodarki odpadami przez firmy gminne, a przecież nie taka powinna być filozofia tych rozwiązań – gmina powinna wykorzystywać konkurencję rynkową. W ustawie o zamówieniach publicznych zamawiający otrzyma instrument nacisku (szantażu) na firmy, bowiem sam określi w warunkach zamówienia, kiedy może wypowiedzieć umowę. Może w niej wpisać błahe powody, które będą „hakiem” na wykonawców. Zamiast dobrze przygotowywać przetargi, zamawiający będą mogli przerzucać bezkarnie ryzyko swoich błędów na firmy. Ten przepis wystawi wykonawców na dyktat zamawiających. Z łatwością można sobie wyobrazić wpisanie do umowy powodów odstąpienia od niej, które są w praktyce niemożliwe do spełnienia przez wykonawców.

W ustawach związanych z budową energetyki jądrowej żąda się z góry gwarancji finansowania całej inwestycji, co podraża projekt o 1 mld euro, zaś opłaty na przyszłą utylizację odpadów z takich elektrowni mają być odprowadzane do nienaruszalnego depozytu przez 60 lat. Państwo (czytaj politycy), robią wszystko, by jak najdłużej utrzymywać monopol poczty polskiej czy państwowych kolei. W ustawie refundacyjnej, wbrew wspólnemu stanowisku partnerów społecznych, grożono nowym podatkiem producentom leków – na szczęście w ostatniej chwili, już w Senacie, rząd wycofał się z tego pomysłu. Gdzie tu jest myślenie wspierające rozwój gospodarki i firm? Dlaczego, choć w każdej z tych spraw, środowiska przedsiębiorców protestowały i proponowały poprawki – urzędnicy szli w zaparte?

Polska coraz bardziej się zadłuża, a rządowi brakuje odwagi i determinacji do przeprowadzania reform. Winę za trudną sytuację finansów publicznych rząd zrzucił na OFE. Nie odważa się na zmiany w KRUS, likwidację przywilejów emerytalnych górników, służb mundurowych, prokuratorów i sędziów, czy zwiększenie efektywności wydatków publicznych. Za to chętnie sięga po pieniądze Funduszu Pracy, Funduszu Gwarantowanych Świadczeń Pracowniczych, czy Funduszu Rezerwy Demograficznej, choć te pierwsze dwa są finansowane ze składek pracodawców, i wydaje je na inne cele! Rząd przegrywa także walkę z biurokracją. Premier zapowiadał odchudzenie administracji publicznej, gdy tymczasem w ciągu trzech lat liczba urzędników wzrosła o ponad 70 tys.

Czy, wobec braku strategii można się dziwić, że państwo działa od przypadku do przypadku, a w wielu kluczowych dla gospodarki i obywateli projektach, jak choćby elektronizacja administracji, budowa dróg, szerokopasmowy internet, modernizacja kolei nie dotrzymuje żadnych terminów?

Taki sposób działania ma też wpływ na wzajemne relacje rządu i biznesu. Rząd i politycy biznesu nie lubią, bo ten ciągle czegoś chce i się czegoś domaga, biznes nie jest w stanie zrozumieć, jak można tak lekceważyć realia rynkowe i gospodarcze, jak można marnotrawić zasoby, czas, pieniądze, podejmować decyzje, które zmieniają modele biznesowe z dnia na dzień i pogarszają efektywność. Biznes nie może też się pogodzić, że prawo w Polsce jest tworzone nie z myślą o tych, którzy codziennie ciężko pracują, by budować wartość swoich firm i zdobywać nowe rynki, tylko o tych kilku procentach, którzy skupiają się na szukaniu luk prawnych i działają na granicy uczciwości. Z drugiej strony, wszelkie instytucje kontrolne skupiają się na kontrolowaniu firm zarejestrowanych, płacących podatki i składki na ZUS, natomiast zupełnie nie zajmują się szara strefą. W ten sposób uczciwi są bici dwa razy i ponoszą niewspółmiernie większe koszty działania. Dialog społeczny staje się pustym hasłem (patrz brak konsultacji w sprawie budżetu), wysłuchania publicznego w Sejmie unika się za wszelką cenę, zaś w projekcie ustawy lobbingowej proponuje się rejestrowanie lobbystów w Centralnym Biurze Antykorupcyjnym, bo lobbing ma takie właśnie konotacje.

Trudna prawda

To nie rząd tworzy miejsca pracy! Pracę dają przede wszystkim przedsiębiorcy, ale dadzą ją, jeśli będą mieli minimum gwarancji opłacalności i stabilności. Zwiększenie zatrudnienia o 1 pkt procentowy, jak szacuje min. Michał Boni, przynosi ponad 3,5 mld zł wpływów do budżetu (bez podatku VAT). Jeśli tak, może warto skupić się na tym zadaniu i wspólnie z przedsiębiorcami ustalić listę działań, które mogłyby do tego doprowadzić i przestać ich traktować jak bandę dorobkiewiczów i podejrzanych lobbystów czy złodziei.

Konfederacja LewiatanStowarzyszenie Kongres KobietEFNI