Twitter

Polski Ład to największy bubel po 1989 roku

poniedziałek, 10 stycznia 2022

Polski Ład to największy bubel po 1989 roku

Polski Ład jest dla mnie największym bublem legislacyjnym po 1989 roku. Mógłby śmiało konkurować o to miano na rynku światowym. Myśmy czytali te 700 stron i stale odkrywamy buble. Już wiadomo, że potrzebnych będzie z 15 nowelizacji i z tysiąc interpretacji, bo nie wiadomo, co autorzy mieli na myśli.  

Ale nie tylko o podatkach rozmawiamy z red. Konradem Sadurskim:

Pracodawcy mają wpływ na wyrównywanie płac kobiet i mężczyzn na tym samym stanowisku. Luka płacowa według Eurostatu wynosi u nas 8,5 proc. i jest jedną z najniższych w UE, bo średnia to 14 proc. Ale na przykład w branży finansowej kobiety zarabiają około 30 proc. mniej niż mężczyźni.

– W wielu krajach, które wydawałoby się, że już są bardziej zaawansowane, ta luka jest wysoka – w Austrii i Niemczech sięga blisko 20 proc. W Wielkiej Brytanii różnica na najwyższych stanowiskach w finansach wynosi około 40 proc. Regułą jest, że im wyższe stanowisko, tym różnica jest większa. Mężczyźni pełnią te funkcje od dawna, więc jak przychodzi kobieta do zarządu – na skutek różnego typu instrumentów, które stosowane są w Unii, na przykład tzw. minimalnych kwot dotyczących płci – to ma dość krótki staż i zarabia dużo mniej. Tutaj mamy bardzo wiele do zrobienia. Nie musimy odkrywać Ameryki, wystarczy zachęcać firmy, by ograniczały lukę płacową. Państwowa Inspekcja Pracy powinna zwracać uwagę także na różnice wynagrodzeń kobiet i mężczyzn. Trzeba zmienić system wartościowania pracy. Pandemia skłoniła do tego Nowozelandczyków. Zwrócili uwagę, że kobieta, która pracuje 24 godziny w domu opieki społecznej, ma odpowiedzialną pracę, jest narażona na ataki fizyczne, dostaje wynagrodzenie kilkakrotnie niższe od strażników więziennych, którzy chodzą z bronią po korytarzach. Powołali komisję, która ma ocenić, jaka praca jest naprawdę istotna i jak ją wynagradzać. Bez prezesa można sobie poradzić, ale bez lekarza i pielęgniarki – trudno. Nie słyszę, żeby coś takiego u nas się działo.

Pani powołała Akademię Liderek.

– Uważam, że kobiety mogą zmienić Polskę. Dopóki nie będzie więcej liderek na stanowiskach w biznesie, polityce i w różnych organizacjach, będziemy tkwić w zaklętym kręgu starych dogmatów. Badania pokazują, że żeby kobiety miały wpływ na działanie różnych organizacji, w zarządach i na funkcjach kierowniczych musi być ich minimum 30 proc. Dopiero wtedy mają wpływ na agendę, na język, na kulturę i wartości organizacji. Jestem pod wrażeniem kobiet, które przystąpiły do Akademii Liderek, ale też zbulwersowana, że same unikają wyzwań związanych z odpowiedzialnym stanowiskiem. Choć mają racjonalne powody, bo przecież średnio kobieta pięć godzin więcej spędza na zajęciach domowych niż mężczyzna, i to jest ten drugi etat niepłatny. Potrzebują zmiany sposobu myśleniu – jak się chce być przywódczynią, trzeba ryzyko i odpowiedzialność brać na siebie, a nie chować się za plecami, nawet najbardziej szerokimi, jakiegoś mężczyzny.

Dane Eurostatu pokazują też, że w większości państw Unii luka płacowa jest większa w sektorze prywatnym niż w publicznym. W prywatnych polskich firmach wynosi ona ponad 15 proc., a w sektorze publicznym niespełna 4 proc.

– To naturalny proces. Większość kobiet zatrudnionych w sektorze publicznym pracuje w administracji, gdzie są dość jednoznacznie określone stanowiska i wynagrodzenia.

Prywatny biznes to ciągle mikro, małe i średnie, najczęściej rodzinne firmy, w których kobieta ma obowiązki domowe, więc nie może pracować po 10 godzin czy więcej. To pragmatyczne podejście, każdy ma prawo wyboru, ale ono spycha kobiety tam, gdzie od lat były i są. A przecież, poza urodzeniem dziecka i karmieniem piersią, wszystko inne jest do wykonania przez mężczyzn.

Tylko że u nas minimalny procent mężczyzn korzysta z urlopów tacierzyńskich, a to mogłoby zmienić ich stosunek do pracy kobiet, nie mówiąc o wielkiej wartości, jaką jest relacja z dzieckiem.

Potrzebujemy wzajemnego szacunku i zrozumienia, że każdy z nas może pełnić domowe funkcje. Formalnymi przepisami niewiele osiągniemy, kluczowa jest edukacja i wzorce. Patrzę na to, co się wyczynia teraz z programami szkolnymi, co jest w podręcznikach, i zastanawiam się, dokąd my jeszcze możemy się cofnąć. Odkrywamy jakieś dziewiętnastowieczne wzorce, które w żaden sposób nie mogą się sprawdzić w świecie dzisiejszym.

 

Zapraszam do przeczytania wywiadu w Newsweeku i na newsweek.pl

 
Konfederacja LewiatanStowarzyszenie Kongres KobietEFNI