Twitter

Dlaczego najwięcej wpływowych kobiet świata pochodzi z Ameryki?

środa, 29 maja 2013

"Forbes" opublikował niedawno tegoroczny ranking najbardziej wpływowych kobiet. Na szczycie, podobnie jak w poprzednim roku, znalazła się kanclerz Niemiec Angela Merkel. Jednak zdecydowaną większość spośród 100 kobiet wymienionych w zestawieniu stanowią Amerykanki. Czy doczekamy się wreszcie polskiego nazwiska w światowym rankingu kobiet sukcesu?

Przez kilka lat mieszkałam w Stanach. Obecnie mogę powiedzieć, że mieszkam tam kilkanaście tygodni w roku. Mam wielu amerykańskich znajomych i wiele obserwacji na temat tego, jak wygląda realizacja American Dream w codziennym wydaniu. Także w kwestii samorealizacji kobiet, ich rozwoju oraz roli w świecie biznesu i polityki. Jak to się dzieje, w Stanach rodzi się tyle kobiet-liderek, które odnoszą spektakularne sukcesy? Ogromną rolę odgrywa kształtowanie świadomości. W Stanach istnieje mnóstwo organizacji i stowarzyszeń, a potrzeba zrzeszania się i obywatelskiej aktywności są głęboko zakorzenione w mentalności Amerykanów. W organizacjach działa bardzo wiele kobiet, mają potrzebę działania wspólnie oraz wymiany doświadczeń. To właśnie w Stanach powstały bardzo silne organizacje wspierające rozwój kobiet, m.in. Catalyst, Globe Women czy Vital Voices. Powszechny jest mentoring i networking. Amerykańskie kobiety doskonale wiedzą, że wzajemne wsparcie i pomoc w nawiązywaniu kontaktów mają ogromne znaczenie. Kiedy jedna awansuje na wysokie stanowisko korporacyjne, podaje rękę innym kobietom na niższych stanowiskach. Popularne są także szkolenia, które mają na celu pomóc w zwiększeniu liczby kobiet w zarządach firm. Jednak przygotowanie do bycia liderką zaczyna się znacznie wcześniej. Istnieją programy mentoringowe nawet dla kilkunastoletnich dziewczynek, a na większości dobrych uczelni dostępne są te przeznaczone dla studentek, dzięki którym młode kobiety stawiają pierwsze kroki na ścieżce zawodowej pod okiem swoich mentorek. W Stanach panuje przekonanie, że wykształcenie generacji kobiet-liderek wymaga rozpoczęcia edukacji na etapie szkoły podstawowej i kontynuacji przez dalszy czas nauki. Powszechne są zajęcia, których brakuje w polskich szkołach - z negocjacji, wystąpień publicznych i sztuki autoprezentacji. Ogromną wagę przykłada się także do nauki edukacji finansowej oraz przedsiębiorczości. Pamiętam ze swojego pobytu z rodziną w Stanach, że nasze dzieci, które chodziły do lokalnej szkoły, miały przykładowo za zadanie upiec ciastka i sprzedać z maksymalnym zyskiem jak najwięcej. Musiały zaplanować, jaka będzie grupa docelowa, na jaki rodzaj ciastek będzie największy popyt, jak zorganizować sprzedaż. To była świetna nauka radzenia sobie w dorosłym życiu i w biznesie.

Do kwestii edukacji dochodzi jeszcze jeden element - akceptacja dla sukcesu. Gdy podczas pobytu w Stanach kupiliśmy swój pierwszy skromny samochód za 200 dolarów, przybiegli sąsiedzi z butelką wina, by nam pogratulować! Kiedy udało nam się kupić kolejny, trochę lepszy, także przyszli cieszyć się razem z nami. To część rodzaj mentalności, której w Polsce mi bardzo brakuje.

W naszym kraju brakuje także myślenia o kobietach jako liderkach. W obecnym Sejmie posłanki to tylko 23 proc. składu, a bez ustawy kwotowej byłoby jeszcze mniej. Wśród burmistrzów, prezydentów miast czy wójtów kobiet jest tylko 9 proc., a w aż 57 polskich gminach - w radach i w organach wykonawczych - nie ma ani jednej kobiety. Kandydatki na urząd Prezydenta RP były tylko dwie – Hanna Gronkiewicz-Waltz i ja. Podobnie na kierowniczych stanowiskach w biznesie kobiety stanowią zdecydowaną mniejszość – są prezesami tylko w 5 proc. dużych spółek, jedynie 12 proc. zarządów może pochwalić się choć jedną kobietą w składzie. Świat nauki nie wygląda bardziej przykładnie – kobiety pełnią funkcje rektorów na co dziesiątym z unijnych uniwersytetów, zapewne podobne dane dotyczą Polski. Stosunkowo niewiele kobiet jest zapraszanych do mediów w roli ekspertek, chyba, że poruszana kwestia dotyczy sfery społecznej czy wychowywania dzieci. To wszystko efekty stereotypów. Powinniśmy zmierzyć się z głęboko zakorzenionymi uprzedzeniami, które odnoszą się do roli kobiet jako liderów. Panuje ogólne przekonanie, że kobiety mogą sprawdzić się w polityce społecznej czy edukacji, ale inne resorty są niejako z góry zarezerwowane dla mężczyzn, tak samo jak funkcje zarządcze. Podobnie w biznesie czy nauce. Tymczasem wszelkie badania pokazują, że kobiety na stanowiskach kierowniczych sprawdzają się równie dobrze, jak mężczyźni. Różnice oczywiście istnieją, np. w kwestii skłonności do podejmowania ryzyka, empatii i sposobów zarządzania podwładnymi. I właśnie o to chodzi – różnorodność oznacza uzupełnianie się, a to z kolei przynosi najlepsze rezultaty, także biznesowe. Dowodzą tego wyniki raportu przygotowanego przez firmę doradczą McKinsey - zyski operacyjne przedsiębiorstw stosujących zasadę równowagi płci są o 56 proc. wyższe od zysków firm, w których zarządach zasiadają wyłącznie mężczyźni. Pokazał to również obecny kryzys ekonomiczny - firmy, które mają więcej kobiet w zarządach i radach nadzorczych, lepiej sobie z nim poradziły (tak wynika z szeroko komentowanej analizy lorda Mervyna Daviesa – byłego Ministra ds. Handlu i Przemysłu Wielkiej Brytanii). To, że kobiety doskonale radzą sobie w polityce, dowodzą przykłady zza oceanu. Amerykanie mieli trzy kobiety - sekretarzy stanu, które świetnie sprawdziły się na tym stanowisku. Jedną z nich, była Hillary Clinton, która w wyścigu do Białego Domu tylko o włos przegrała walkę o prezydencką nominację. W Stanach kobiety odnoszą spektakularne sukcesy także w biznesie, nawet w branżach uważanych za „męskie”, czego dowodzi obecność w najświeższym rankingu najbardziej wpływowych kobiet świata Sheryl Sandberg, szefowej Facebook’a czy Meg Whitman, przewodzącej HP. Za oceanem sukces coraz częściej przybiera postać kobiety. Może czas zacząć czerpać z amerykańskich doświadczeń?

Konfederacja LewiatanStowarzyszenie Kongres KobietEFNI