Twitter

Więcej przemysłu, mniej pracy

poniedziałek, 24 lutego 2014

Artykuł w Gazecie Wyborczej, wywiad z Henryką Bochniarz

Ogromne pieniądze publiczne i prywatne zostały wydane na wyższą edukację tysięcy młodych ludzi i ani oni nie mają z tego pożytku, ani gospodarka. To katastrofa.

 

ROZMOWA Z WITOLDA GADOMSKIEGO Z HENRYKĄ BOCHNIARZ opublikowana w Gazecie Wyborczej 10 lutego 2014 r.

 

Witold Gadomski: Europa już teraz ma dobry system edukacji. Jej średni poziom jest wyższy niż w Stanach Zjednoczonych. Mimo to w niektórych krajach europejskich bezrobocie mło­dzieży, w tym absolwentów wyższych szkół, jest zastraszająco wysokie.

Henryka Bochniarz: Kryzys przewartościowal różne rzeczy. Za mało mówi­my o tym, jak w przyszłości będzie wy­glądał rynek pracy i jakie kwalifikacje będą potrzebne. W całej Europie, tak­że w Polsce, mamy tysiące ludzi z dy­plomami wyższych uczelni, dla których nie ma pracy. Badania pokazują, że 40 proc. absolwentów jest niezadowo­lonych ze swej edukacji, gdyż nie daje im ona szans na rozwój. Z drugiej stro­ny pracodawcy narzekają, że nie mogą znaleźć odpowiednich pracowników. Ogromne pieniądze publiczne i pry­watne zostały wydane na wyższą edu­kację tysięcy młodych ludzi i ani oni nie mają z tego pożytku, ani gospodarka. To katastrofa.

Niemcy są często podawani jako przy­kład kraju, który utrzymał solidną edu­kację zawodową i ich gospodarka na tym korzysta

- Tam też sytuacja się zmienia. Wraz ze wzrostem zamożności i ułatwienia­mi w zdobywaniu wyższego wykształ­cenia - stopień bachelor można zdobyć już po trzech latach studiów, a nie jak dawniej po pięciu - młodzi ludzie rezy­gnują z kształcenia zawodowego i idą na wyższe studia. W całej Europie jest wiel­ki problem - jak dostosować edukację do przyszłego rynku pracy. W dodatku nie wiemy, jaki ten rynek pracy będzie. Nawet jeśli powiedzie się reindustrializacja, nie musi to oznaczać więcej miejsc pracy. Bo nowy przemysł będzie się rozwijał przy mniejszym zatrudnieniu. Ta­ka tendencja obserwowana jest na ca­łym świecie. Nie wolno jednak z tego projektu rezygnować. Symulacje BusinessEurope, największej europejskiej orga­nizacji reprezentującej przedsiębior­ców, wskazują na możliwość utworze­nia ponad miliona nowych stabilnych miejsc pracy. To wielka wartość.

Skoro przemysł nie stworzy wielu no­wych miejsc pracy, to gdzie jej szukać?

- Trzeba szukać nowych dziedzin, gdzie ludzie będą pracować, ale także nowych form zatrudnienia. Pomysły związkowców i części polityków, by wszyscy pracownicy mieli stałe kon­ trakty, jest nierealny. Problem pracy jest w całej Europie, także oczywiście w Polsce, najważniejszy i chciałabym, by był głównym przedmiotem pu­blicznej debaty.

Więc rozpocznijmy tę debatę już teraz. Jaka jest propozycja Lewiatana? Jak zrobić, by wyższe szkoły nie wypusz­czały absolwentów, których kwalifikacji nikt nie potrzebuje? Co zrobić, by pracodawcy nie narzekał, że mimo bez­robocia mają kłopot ze znalezieniem odpowiednio wykwalifikowanych pra­cowników?

- Nie wierzę w jakieś programy cen­tralne. Bardzo dobrym przykładem, że można znaleźć sposoby na dopasowa­nie podaży i popytu na rynku pracy, jest Dolina Lotnicza w Rzeszowie i jego oko­licach. Działa ona na zasadzie partner­stwa publiczno-prywatnego, bez odgórnego namaszczenia. Inicjatywa wy­szła od biznesu, który zrozumiał, że je­żeli chce się rozwijać, to musi zainwe­stować w szkoły, w wyższe uczelnie. Przedsiębiorcy stworzyli system sty­pendiów, współpracują z Politechniką Rzeszowską. Tam nie ma problemu bezrobocia, lecz raczej braku rąk do pracy. Przedsiębiorcy inwestują w przedszkola i żłobki, bo wiedzą, że dzięki temu mło­dzi ludzie, którzy u nich pracują, będą bardziej wydajni. Wokół rozwija się tak­że rynek usług. Ba, myśli się nawet, jak umożliwić pracownikom opiekę nad ich starzejącymi się rodzicami. To jest prze­cież problem, którego znaczenie wraz ze starzeniem się polskiego społeczeństwa będzie coraz większe. Podobne „do­liny" powstaną w wielu miejscach. Ko­lejna będzie koło Gliwic. Nie wierzę, że jakieś centralne programy dotyczące edukacji zmienią rynek pracy. Potrzeba elastyczności i bliskiej współpracy mię­dzy biznesem i szkolnictwem. Nie spo­sób raz na zawsze ustalić, jakie kwalifi­kacje są potrzebne na rynku. To jest pro­ces bardzo dynamiczny i dynamicznie trzeba reagować. Rolą administracjijest jednak określenie ram dla różnych po­mysłów. Lewiatan na prośbę Minister­stwa Nauki i Szkolnictwa Wyższego już teraz przygotowuje opisy dobrych prak­tyk staży dla studentów i będzie propo­nował, jak takie ramowe kryteria współ­pracy mądrze określić.

Czy polityka przemysłowa oznacza, że urzędnicy typują zwycięzców w ryn­kowej konkurencji?

- Do tematu polityki przemysłowej podchodzę ostrożnie. W Europie trwa debata o reindustrializacji i powinniśmy w niej uczestniczyć, pokazując nega­tywne skutki polityki polegającej na za­stępowaniu rynku przez podejmowane odgórnie decyzje. Na razie jednak, przysłuchując się debacie, nie zauważam po­mysłów w sposób oczywisty złych w ro­dzaju określania, co dany kraj ma pro­dukować. Mówi się raczej o wprowa­dzeniu instrumentów, które sprawią, że przedsiębiorcy będą chcieli w Europie inwestować.

A dlaczego teraz niechętnie inwe­stują?

- Przeszkadza im przeregulowanie gospodarki. Właściwie wszyscy w Eu­ropie o tym mówią, a mimo to Unia Eu­ropejska nie może sobie z tym poradzić. Gunnter Verheugen, gdy był komisarzem ds. przemysłu i przedsiębiorczości, za­proponował przyjęcie zasady, że wpro­wadzając nowe regulacje, jednocześnie wycofuje się istniejące. Niestety, nic z te­go nie wyszło i w efekcie lista regulacji jest coraz większa. Druga sprawa, która przeszkadza w inwestowaniu i rozwoju przemysłu w Europie, to droga energia, która wygoniła z naszego kontynentu wiele przemysłów. Tymczasem Stany Zjednoczone, które nie wprowadzały ambitnych planów dotyczących reduk­cji C02, mają tanią energię, a jednocześnie zmniejszają emisję bardziej niż rze­komo proekologiczna Unia Europejska. Widać z tego, że w sprawie klimatu mu­simy szukać innych rozwiązań niż do­tychczas.

Unia postanowiła być jeszcze bardziej ambitna i europarlament zapropono­wał redukcję emisji gazów cieplarnia­nych o 40 proc. do roku 2030.

- To na razie tylko niewiążąca rezo­lucja. Zauważam, że nastawienie euro­pejskich polityków do spraw energetyczno-klimatycznych staje się bardziej elastyczne. Coraz częściej się mówi, że kraje same powinny decydować o struk­turze swojej energetyki. Energetyka od­nawialna powinna być rozwijana, ale jest ona wciąż droga i na nieograniczone do­tacje do niej stać tylko bogate kraje. Pol­ska może w istotny sposób zmniej szyć emisję, jeśli powiodą się poszukiwania gazu łupkowego i jeśli zbudujemy elek­trownię jądrową. Cieszę się, że rząd zmie­nił swoje dotychczasowe podejście i za­powiada szybkie przyjęcie przepisów w dziedzinie gazu łupkowego.

Rozmowa została przeprowadzona w Krakowie podczas konferencji „Polityka przemysłowa Unii Europejskiej".

Konfederacja LewiatanStowarzyszenie Kongres KobietEFNI