Ogromne pieniądze publiczne i prywatne zostały wydane na wyższą edukację tysięcy młodych ludzi i ani oni nie mają z tego pożytku, ani gospodarka. To katastrofa.
ROZMOWA Z WITOLDA GADOMSKIEGO Z HENRYKĄ BOCHNIARZ opublikowana w Gazecie Wyborczej 10 lutego 2014 r.
Witold Gadomski: Europa już teraz ma dobry system edukacji. Jej średni poziom jest wyższy niż w Stanach Zjednoczonych. Mimo to w niektórych krajach europejskich bezrobocie młodzieży, w tym absolwentów wyższych szkół, jest zastraszająco wysokie.
Henryka Bochniarz: Kryzys przewartościowal różne rzeczy. Za mało mówimy o tym, jak w przyszłości będzie wyglądał rynek pracy i jakie kwalifikacje będą potrzebne. W całej Europie, także w Polsce, mamy tysiące ludzi z dyplomami wyższych uczelni, dla których nie ma pracy. Badania pokazują, że 40 proc. absolwentów jest niezadowolonych ze swej edukacji, gdyż nie daje im ona szans na rozwój. Z drugiej strony pracodawcy narzekają, że nie mogą znaleźć odpowiednich pracowników. Ogromne pieniądze publiczne i prywatne zostały wydane na wyższą edukację tysięcy młodych ludzi i ani oni nie mają z tego pożytku, ani gospodarka. To katastrofa.
Niemcy są często podawani jako przykład kraju, który utrzymał solidną edukację zawodową i ich gospodarka na tym korzysta
- Tam też sytuacja się zmienia. Wraz ze wzrostem zamożności i ułatwieniami w zdobywaniu wyższego wykształcenia - stopień bachelor można zdobyć już po trzech latach studiów, a nie jak dawniej po pięciu - młodzi ludzie rezygnują z kształcenia zawodowego i idą na wyższe studia. W całej Europie jest wielki problem - jak dostosować edukację do przyszłego rynku pracy. W dodatku nie wiemy, jaki ten rynek pracy będzie. Nawet jeśli powiedzie się reindustrializacja, nie musi to oznaczać więcej miejsc pracy. Bo nowy przemysł będzie się rozwijał przy mniejszym zatrudnieniu. Taka tendencja obserwowana jest na całym świecie. Nie wolno jednak z tego projektu rezygnować. Symulacje BusinessEurope, największej europejskiej organizacji reprezentującej przedsiębiorców, wskazują na możliwość utworzenia ponad miliona nowych stabilnych miejsc pracy. To wielka wartość.
Skoro przemysł nie stworzy wielu nowych miejsc pracy, to gdzie jej szukać?
- Trzeba szukać nowych dziedzin, gdzie ludzie będą pracować, ale także nowych form zatrudnienia. Pomysły związkowców i części polityków, by wszyscy pracownicy mieli stałe kon trakty, jest nierealny. Problem pracy jest w całej Europie, także oczywiście w Polsce, najważniejszy i chciałabym, by był głównym przedmiotem publicznej debaty.
Więc rozpocznijmy tę debatę już teraz. Jaka jest propozycja Lewiatana? Jak zrobić, by wyższe szkoły nie wypuszczały absolwentów, których kwalifikacji nikt nie potrzebuje? Co zrobić, by pracodawcy nie narzekał, że mimo bezrobocia mają kłopot ze znalezieniem odpowiednio wykwalifikowanych pracowników?
- Nie wierzę w jakieś programy centralne. Bardzo dobrym przykładem, że można znaleźć sposoby na dopasowanie podaży i popytu na rynku pracy, jest Dolina Lotnicza w Rzeszowie i jego okolicach. Działa ona na zasadzie partnerstwa publiczno-prywatnego, bez odgórnego namaszczenia. Inicjatywa wyszła od biznesu, który zrozumiał, że jeżeli chce się rozwijać, to musi zainwestować w szkoły, w wyższe uczelnie. Przedsiębiorcy stworzyli system stypendiów, współpracują z Politechniką Rzeszowską. Tam nie ma problemu bezrobocia, lecz raczej braku rąk do pracy. Przedsiębiorcy inwestują w przedszkola i żłobki, bo wiedzą, że dzięki temu młodzi ludzie, którzy u nich pracują, będą bardziej wydajni. Wokół rozwija się także rynek usług. Ba, myśli się nawet, jak umożliwić pracownikom opiekę nad ich starzejącymi się rodzicami. To jest przecież problem, którego znaczenie wraz ze starzeniem się polskiego społeczeństwa będzie coraz większe. Podobne „doliny" powstaną w wielu miejscach. Kolejna będzie koło Gliwic. Nie wierzę, że jakieś centralne programy dotyczące edukacji zmienią rynek pracy. Potrzeba elastyczności i bliskiej współpracy między biznesem i szkolnictwem. Nie sposób raz na zawsze ustalić, jakie kwalifikacje są potrzebne na rynku. To jest proces bardzo dynamiczny i dynamicznie trzeba reagować. Rolą administracjijest jednak określenie ram dla różnych pomysłów. Lewiatan na prośbę Ministerstwa Nauki i Szkolnictwa Wyższego już teraz przygotowuje opisy dobrych praktyk staży dla studentów i będzie proponował, jak takie ramowe kryteria współpracy mądrze określić.
Czy polityka przemysłowa oznacza, że urzędnicy typują zwycięzców w rynkowej konkurencji?
- Do tematu polityki przemysłowej podchodzę ostrożnie. W Europie trwa debata o reindustrializacji i powinniśmy w niej uczestniczyć, pokazując negatywne skutki polityki polegającej na zastępowaniu rynku przez podejmowane odgórnie decyzje. Na razie jednak, przysłuchując się debacie, nie zauważam pomysłów w sposób oczywisty złych w rodzaju określania, co dany kraj ma produkować. Mówi się raczej o wprowadzeniu instrumentów, które sprawią, że przedsiębiorcy będą chcieli w Europie inwestować.
A dlaczego teraz niechętnie inwestują?
- Przeszkadza im przeregulowanie gospodarki. Właściwie wszyscy w Europie o tym mówią, a mimo to Unia Europejska nie może sobie z tym poradzić. Gunnter Verheugen, gdy był komisarzem ds. przemysłu i przedsiębiorczości, zaproponował przyjęcie zasady, że wprowadzając nowe regulacje, jednocześnie wycofuje się istniejące. Niestety, nic z tego nie wyszło i w efekcie lista regulacji jest coraz większa. Druga sprawa, która przeszkadza w inwestowaniu i rozwoju przemysłu w Europie, to droga energia, która wygoniła z naszego kontynentu wiele przemysłów. Tymczasem Stany Zjednoczone, które nie wprowadzały ambitnych planów dotyczących redukcji C02, mają tanią energię, a jednocześnie zmniejszają emisję bardziej niż rzekomo proekologiczna Unia Europejska. Widać z tego, że w sprawie klimatu musimy szukać innych rozwiązań niż dotychczas.
Unia postanowiła być jeszcze bardziej ambitna i europarlament zaproponował redukcję emisji gazów cieplarnianych o 40 proc. do roku 2030.
- To na razie tylko niewiążąca rezolucja. Zauważam, że nastawienie europejskich polityków do spraw energetyczno-klimatycznych staje się bardziej elastyczne. Coraz częściej się mówi, że kraje same powinny decydować o strukturze swojej energetyki. Energetyka odnawialna powinna być rozwijana, ale jest ona wciąż droga i na nieograniczone dotacje do niej stać tylko bogate kraje. Polska może w istotny sposób zmniej szyć emisję, jeśli powiodą się poszukiwania gazu łupkowego i jeśli zbudujemy elektrownię jądrową. Cieszę się, że rząd zmienił swoje dotychczasowe podejście i zapowiada szybkie przyjęcie przepisów w dziedzinie gazu łupkowego.
Rozmowa została przeprowadzona w Krakowie podczas konferencji „Polityka przemysłowa Unii Europejskiej".