Twitter

Człowiek-supermarka

czwartek, 11 kwietnia 2013

Podczas gali finałowej VII edycji Superbrands przypadła mi zaszczytna rola laudatorki Mistrza Andrzeja Wajdy, który otrzymał nagrodę honorową Superbrands. A nie jest rzeczą łatwą nagradzać tych, którzy mają niemal wszystkie nagrody. Andrzej Wajda ma już Lwy, Niedźwiedzie, jednego Orła (za to białego), ma Oskara, Feliksa, Cezara, Cyryla i Metodego, ma nagrodę Jarosława Mądrego (był taki, choć nie w Polsce), Order Chorwackiej Jutrzenki oraz Krzyż Ziemi Maryjnej. Ma też Palmę (złotą i nie jedną), Krzyż Zasługi i wiele doktoratów honoris causa. Dziś może nam więc tylko mówić nihil novi, nihil novi.

Ale Wajda ma też coś, co ja mam, mianowicie bardzo rzadkie w Polsce japońskie odznaczenie - Order Wschodzącego Słońca. Wajda ma trzeciej klasy, a ja drugiej (tylko marszałek Piłsudski miał pierwszej). Więc traktuję to jaką jedną z przyczyn wyznaczenia mi zaszczytnej funkcji laudatora. Drugą przyczyną jest zapewne to, że Wajda nakręcił film o takich, jak ja i jak Ci, którzy otrzymują nagrody Superbrands, czyli o przedsiębiorcach. Film był zatytułowany „Ziemia Obiecana” i, jak wszyscy wiemy, miał ogromny wpływ na wizerunek kapitalizmu w Polsce. Uważam więc, że to cud, że w naszym kraju, mimo ogromnych wpływów Wajdy, udało się zbudować wolny rynek i uwolnić wizerunek przedsiębiorców od stereotypu krwiopijców i szaleńców. Spod innych wpływów Wajdy nie jest jednak  łatwo się wyzwolić, przynamniej mnie. Gdy myślę o najnowszej historii Polski, to widzę „Człowieka z Marmuru”. Gdy słucham debat o powstaniu warszawskim, widzę „Kanał”. Rewolucja francuska i obrazy terroru to obrazy z „Dantona”. Gdy wizualizuję sobie kobietę przedsiębiorczą i wyemancypowaną, widzę Krystynę Jandę, która kroczy długim korytarzem gmachu Polskiej Telewizji (choć niestety w „Człowieku z Żelaza” gra już rolę bardzo tradycyjną). Gdy myślę o własnym dzieciństwie, przed oczami płyną mi obrazy z „Panien z Wilka”. Nie potrafię tez inaczej czytać „Wesela” czy „Pana Tadeusza” niż tak, jak przeczytał, zobaczył i pokazał te dzieła Wajda. Nawet „Piłat i inni” wydają mi się, i to już z samego tytułu, ciągle dobrym komentarzem do dzisiejszej polityki.
Wajda konstruuje naszą wyobraźnię, narzuca nam pewne narracje, w ramach których mówimy o naszej historii, polityce a nawet tożsamości własnej. Mówię narzuca, bo zawsze jest to silna autorska wizja, wsparta na doskonałym warsztacie, tym bardziej więc sugestywna, ale nigdy zamknięta. Filmy Wajdy to nie obrazy z gotowymi interpretacjami, to raczej zaproszenia do dyskusji. Wehikuły wielkiej narodowej debaty, która toczy się w Polsce nad jej dziejami, mitami, wzorcami bohaterstwa, nad przekleństwami i stereotypami. Nie znam filmu Wajdy, który nie prowokowałby dużej dyskusji, a jednoczenie mało jest takich, które nie weszłyby do kanonu kultury. Nie nudzić, rozgrzewać a jednocześnie być klasykiem, oto jest zadanie, któremu Wajda podołał już wiele lat temu. Tak, jak wiele lat temu udało mu się z własnej pasji i jej produktów zrobić superprodukcję, która przynosi zysk nieprzeliczalny na wartości materialne. Bo jest to zysk liczony w jednostkach duchowych, w jednostkach kultury i dziedzictwa narodowego.

Dziękujemy Ci, Mistrzu.

Konfederacja LewiatanStowarzyszenie Kongres KobietEFNI